Monday, March 13, 2006

kocham cie i nie przestane, ale teraz koniec, amen!

bo u mnie teraz jak u peszkowej. zaczynam oswajac sie z mysla ze juz nie ma, jednak w srodku caly czas... bla bla bla...
za chwile marecki ze szczurem wezmą i oszaleją chyba, tym bardziej, że - gratisowo - robie im sceny. w najmniej odpowiednim momencie oczywiscie.
dzis trafila mi sie wolna chwila w robo. dotychczas, przez ostatnie lata trzy, przy takiej okazji łapałem za telefon i jak czlowiek dzwonilem z zapytaniem co tam, jak tam, co robisz, kilka emocjonalnych wyznan etc. o tym ze dzwonie i o tym ze juz tak robic raczej nie moge zorietowalem sie w połowie wybierania numeru...yyyyy...
ta wkurzajaca powtarzalnosc rzeczy, te cholerne przyzwyczajenia. dlatego jutro robo nie w biurze a w katowicach. co jak co ale depeche zawsze humor mi poprawia. pozniej moze krakow albo cos innego, generalnie jakis trip maly wykonam. niech sie dzieje...

1 comment:

Anonymous said...

Czasami gadka z kims kogo nie znasz moze pomoc. Mam nadzieje ze w tym przypadku tak bedzie. A peszkowa schowaj. Wlacz i feel gooda :)