Ludzie nie potrafią już tak łatwo iść na kompromis, wybaczać sobie wzajemnie, tolerować nawyki. Przeszkadza im niezakręcona tubka pasty, skarpetki zostawione na środku pokoju, niedomknięta szafa. Tymczasem właśnie drobne, codzienne nieporozumienia, jeśli sensownie je ukierunkujemy, mogą być wręcz przejawem naszego zdrowia psychicznego.
Tak twierdzi francuski socjolog Jean-Claude Kaufmann. Trzeba tylko sobie uświadomić, że wspólne życie nieuchronnie prowadzi do nieporozumień. Na początku związku, twierdzi Kaufmann w wywiadzie dla miesięcznika "Psychologies", nie zauważamy tych drobnych rys, negujemy niedociągnięcia, jesteśmy bardziej skoncentrowani na drugim człowieku, odkrywaniu go i akceptacji. To również faza testów, co komu wolno, jak daleko można się posunąć. Początek sporów i podenerowanie działaniami partnera to sygnał, że w procesie, jakim jest każdy związek dwojga ludzi, zaczynają się pojawiać zakłócenia. W tym momencie im bardziej intymna jest relacja, tym większe ryzyko irytacji. Napięcia nikną, gdy para znowu się dopasuje, zaakceptuje.
W późniejszej fazie związku negatywne emocje dadzą o sobie znać tylko wtedy gdy stan niezadowolenia z postępowania drugiej osoby będzie się utrzymywał. Według Kaufmanna ważne jest, by zdać sobie sprawę, czym sami denerwujemy partnera, i mówić, czym on denerwuje nas. Nawet ostre spory dobrze robią, gdyż tym, co zabija miłość, jest to, o czym się milczy.
Receptę na powodzenie relacji damsko-męskiej spróbowali podać psychologowie brytyjscy. Z badań opublikowanych w "Journal of Psychology and Social Psychology" wysnuli wniosek, że gwarancją udanego związku jest umiejętność odczuwania szczerej radości, gdy bliskiej nam osobie się powiedzie. Radość i duma z sukcesu jest często jedynie udziałem rodziców zadowolonych z osiągnięć dziecka. Okazuje się bowiem, że tak naprawdę bardzo często, będąc w związku, jesteśmy skoncentrowani sami na sobie. A to, co robi druga osoba, niewiele nas obchodzi.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment