nie kumam cip. cipa jedna wielka jest taki szczur.
wlasnie sobie zdalem sprawe ze NIC, ale kompletnie NIC, mnie z nim nie laczy. nie mamy wspolnych zainteresowan, z trudem znajdujemy temat do pogadania, a gdy juz jakis znajdziemy to zazwyczaj dotyczy on osob trzecich, jacy to oni sa i po co... mi sie srac chce na to, a on sie w tym lubuje...
pozatym zastanawiam sie na ile szczur mnie hamuje. mentalnie i egzystencjonalnie. taki bezwlad intelektualno-rozrywkowy, taka ogolna szczura inercja jest kurewsko meczaca.
gdyby nie robil za sprzataczke w mieszkaniu dawno bym go eksmitowal.
a moze przestac nad tym rozmyslac i zaczac nazywac nasze relacje ze szczurem po imieniu?
pan i ukrainka...
ehhh - marazm mnie jakis ogarna. dodatkowo siadlem sobie na dupie i zastanowilem sie nad calascia znajomosci z kruderem. subiektywnie wyszlo mi, ze pasywa tu sa o wiele wieksze niz aktywa co mnie jakos nie kreci wiec zaczynam byc bardzo oschly i niemily wrecz...
pamietam jak kiedys dostajac zaproszenie na slub od znajomych powiedzialem ze niestety mnie nie bedzie bo ide do kina... - ok, moze troche mocno -ale chiciaz zapewnilem sobie swiety spokoj. to samo wprowadze w te relacje, bo swiety spokoj prosze panstwa zaczynam sobie cenic najbardziej...
starosc, jesienna deprecha czy generalne malkontenctwo?
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
1 comment:
Mam nadzieję, że współlokator Twój nie czyta tego???
A święty spokój dobra rzecz ;) Moja ulubiona ostatnio:)
Post a Comment