Thursday, October 19, 2006

- jak masz na imie?
- wieslaw...
- a na drugie?

podobno stalowe magnolie sa klubem gejowskim. kiedy tam szlismy nic o tym nie wiedzialem, a to co zobaczylem na wejsciu tezy tej tez nie potwierdzalo.
co prawda przy wejsciu katem oka zobaczylem jaskis dzwonek, a ze raz - dzwonkow nie tykam, dwa - moze w krakowie taka moda na dzwonki przy wejsciu to i ten mnie nie zainteresowal. zreszta drzwi byly otwarte wiec weszlismy.
w pierwsej sali brzdekal jakis slaby band ze slaba laska o slabym vocalu na vocalu. w drugiej bylo pelno stolikow i full par przy nich. solisci tez sie trafiali ale bez tabliczki w oku gay4gay...
zostajemy. piwo, drugie, trzecie... i nagle zaczynam widziec troche dokladniej...
tych trzech panow dyrektorow, albo na innych stanowiskach tez waznych, z boku za dlugo sie gapia, dwie laski leca z rekoma ku sobie co kompletnie nie przeszkadza kolesiowi ktory siedzi z nimi. on bowiem zajety jest wyrywaniem jednego z dwoch - albo dwoch - whatever- z innego stolika. obok nich taki jeden wow siedzi... generalnie przy kazdym stoliku cos...
pytam sie moich:
- no to jeszcze raz - ktore z was tu wczesniej bylo, tak dobrze sie bawilo, ze postanowil teraz nas tu sciagnac?
(r.? no niech to bedzie r... no niech to bedzie r. - nie byl to r.)
odezwala sie d. wspominajac ostatnia swoja wizyte tu i jak bardzo podobalo sie jej bujanie przy:

podchodzi barmanka - r. zapodaje ze koniec z piwem juz i jedziemy z wodka...
ja wodki nie bardzo (przeciez z rana pogrzeb), wiec lapie sie za longi. czekajac na swoje zamowienie, zachodzi ktos mnie od tylu i mowi, przy wszystkich moich, na glos:
- czesc kochanie...
jaki swiat jest kazdy wie.
maua - ktora cos tam kiedys sie przewinela w moim zyciu, siedzi teraz w krakowie - i w stalowych teraz robi najlepsze driny ever!
kazdy inny, kazdy super i po kazdym na kolejny nowy mialem ochote. po 7 czas na ostatniego i pytam co bedzie teraz ?
- cos tam z czyms tam plus troche czegos, tamto i ogorek kiszony.
- aha - ok - niech bedzie.
mysle, mysle - i na glos przez caly bar - tyyy maaauuua a po hooj ogorek kiszony w moim drinie?
- lod kruszony pijaku... - krzyczy najfajniejsza barmanka zza baru...
a freud na to: ...
oraz:
zapamietalem jeden drink - najprostrzy - ktory mozna sobie w domu latwo, przyjemie i co najwazniejsze samemu:
absolut waniliowy z cola i limonka. nie znam proporcji ale smakuje jak toffi... pycha. w weekend bede go rozpracowywal.
nara.

1 comment:

Anonymous said...

Jesteś po prostu niemożliwy ;DDDDD