Spóźniłem się z pitem.
Wierw poszliśmy ze szczurem na zakupy. Pierwszy był galmok. Szczur lata od wieszaka do wiszaka, zbiera wszystko co mu wpadnie w oko i ręce i przynosi do przebieralni.
W jednym sklepie, w drugim, w trzecim i tak dalej... Nie weszliśmy jedynie do Alberta.
Nic mi sie nie podoba. Nie ma nic dla mnie. Do tego Tomkowy lot ubraniowy bardzo różni się od mojego.
Jak nie galmok to złote tarasy może. Tam odechciało mi się już tshirtów i ciuchów na lato. Kupie sobie buty. Nic z tego...
6 godzin w centrach handlowych stolycy z checią nabycia poprzez zakup i kupilem tylko skarpetki...
Do tego jeszcze te godziny spędzone przed lustrem w przebieralni... ;]
Ostatnie godziny kwietnia, poczta główna - kolejka taka jakby papiez przyjechał i tam autografy rozdawał.
ehhh - może mi w tym roku urząd spóźnienie daruje.
Boska jest przyjemna. Dobrze mi zrobiła.
A w kinie...
A w życiu? a w życiu to pierdolneli mi przed oczy kampanie reklamową...
Chamstwo nie?
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment