Thursday, October 26, 2006

witamy nowego POLAKA....

Ismail, mama Sulafy, jechała ze spotkania i nagle, przy rondzie ONZ poczuła, że odchodzą jej wody płodowe. Termin porodu miała wyznaczony na 30 października, ale nie chciała iść wcześniej do szpitala, by nie tracić czasu. W domu ma już bowiem piątkę dzieci: trzech synów i dwie córki, którymi musi się zająć.
- Pomyślałam, że jakoś dotrwam do końca - mówi szczęśliwa mama.
Pani motornicza prowadząca tramwaj zachowała zimną krew. Zatrzymała pojazd. Jeden z pasażerów rozłożył na podłodze płaszcz, inny zadzwonił po pogotowie. Pozostali ludzie, by nie krępować rodzącej, wyszli taktownie z tramwaju. Sulafa urodziła się bardzo szybko. Pan z pogotowia, które szybko dotarło na miejsce, odciął pępowinę i zabrał matkę z córką do szpitala.

Tuesday, October 24, 2006

w odtwarzaczu w tym tygodniu

trzy wazne albumy:



pan sie nazywa john mayer - wlasnie wydal kolejny chyba swoj album - nigdy wczesniej nie slyszalem - dostalem - posluchalem - odpadlem - polecam ;]

polska muza ma sie dobrze. nowa dabrowska jest ok - brzmi dla mnie troche jak st. etienne. jednak absolutne mistrzostwo swiata to:

nowa novwika, ktora ukaze sie w najblizszy piatek... baaardzo electro, bardzo na poziomie, baaardzo fajne!


'Coz fallin' in love is tricky
Turns you up side down
Heart takes over from the mind / heart takes over the head
No silly matters can stand in the way
Untill it's time to compromise
Nothing is like it used to be
How come it's a fact that love and freedom
Don't go together and that's the trick of life

no i oczywiscie:


husky - ktorego przedstawiac nie trzeba, a ktory nagral kolejny swietny album 'zgadnij'.

bez banalu... dla slyszacych... ilu z was sobie podspiewywalo dzis tak dobrze mi z toba ?

Thursday, October 19, 2006

- jak masz na imie?
- wieslaw...
- a na drugie?

podobno stalowe magnolie sa klubem gejowskim. kiedy tam szlismy nic o tym nie wiedzialem, a to co zobaczylem na wejsciu tezy tej tez nie potwierdzalo.
co prawda przy wejsciu katem oka zobaczylem jaskis dzwonek, a ze raz - dzwonkow nie tykam, dwa - moze w krakowie taka moda na dzwonki przy wejsciu to i ten mnie nie zainteresowal. zreszta drzwi byly otwarte wiec weszlismy.
w pierwsej sali brzdekal jakis slaby band ze slaba laska o slabym vocalu na vocalu. w drugiej bylo pelno stolikow i full par przy nich. solisci tez sie trafiali ale bez tabliczki w oku gay4gay...
zostajemy. piwo, drugie, trzecie... i nagle zaczynam widziec troche dokladniej...
tych trzech panow dyrektorow, albo na innych stanowiskach tez waznych, z boku za dlugo sie gapia, dwie laski leca z rekoma ku sobie co kompletnie nie przeszkadza kolesiowi ktory siedzi z nimi. on bowiem zajety jest wyrywaniem jednego z dwoch - albo dwoch - whatever- z innego stolika. obok nich taki jeden wow siedzi... generalnie przy kazdym stoliku cos...
pytam sie moich:
- no to jeszcze raz - ktore z was tu wczesniej bylo, tak dobrze sie bawilo, ze postanowil teraz nas tu sciagnac?
(r.? no niech to bedzie r... no niech to bedzie r. - nie byl to r.)
odezwala sie d. wspominajac ostatnia swoja wizyte tu i jak bardzo podobalo sie jej bujanie przy:

podchodzi barmanka - r. zapodaje ze koniec z piwem juz i jedziemy z wodka...
ja wodki nie bardzo (przeciez z rana pogrzeb), wiec lapie sie za longi. czekajac na swoje zamowienie, zachodzi ktos mnie od tylu i mowi, przy wszystkich moich, na glos:
- czesc kochanie...
jaki swiat jest kazdy wie.
maua - ktora cos tam kiedys sie przewinela w moim zyciu, siedzi teraz w krakowie - i w stalowych teraz robi najlepsze driny ever!
kazdy inny, kazdy super i po kazdym na kolejny nowy mialem ochote. po 7 czas na ostatniego i pytam co bedzie teraz ?
- cos tam z czyms tam plus troche czegos, tamto i ogorek kiszony.
- aha - ok - niech bedzie.
mysle, mysle - i na glos przez caly bar - tyyy maaauuua a po hooj ogorek kiszony w moim drinie?
- lod kruszony pijaku... - krzyczy najfajniejsza barmanka zza baru...
a freud na to: ...
oraz:
zapamietalem jeden drink - najprostrzy - ktory mozna sobie w domu latwo, przyjemie i co najwazniejsze samemu:
absolut waniliowy z cola i limonka. nie znam proporcji ale smakuje jak toffi... pycha. w weekend bede go rozpracowywal.
nara.

Sunday, October 15, 2006

tosmy sobie ze szczurem pogadali...

to raz.
dwa, ze w przedpokoju wisi kurtka. wisi ona tam odkad pamietam. biala - nie moja -wiec szczura zapewne. a ze wieszakow na kutrki w przedpokoju ci u nas dostatek to niech sobie wisi co mi tam...
wisi wiec sobie, wisi i wisi...
pytam sie dzis szczura - twoje to?
- nie, myslalem ze twoje...
- no nie moje.
to czyje?

przymierzam...
1. nie dominika bo za duza...
2. nie macka bo za duza...
- nie marka...
3. szczura gachow tez nie...
sprawdzam wiec w myslach kto mogl jeszcze tu u nas kurtke zostawic...
4 NIE...
okazuje sie, ze przed pakowaniem wszystkiego w pudla, pozniejszym ich topieniem, darciem, mieleniem, tluczeniem, cieciem i rytualnym spaleniem na koniec, cos zdolalo sie jednak uchowac.
wisi sobie szmata tak posrodku salonu tyle czasu i zerka...
chyba jej wyjade...
smieszne nie ?

Saturday, October 14, 2006

lost in the ring of ice and fire ;]

widzialem pierwszy odcinek trzeciego sezonu LOST... w wiekszosci cala trojka bedzie prawdopodobnie o tych innych. nosz kurwa... nie minely 2 minuty od czolowki a kopara zdarzyla mi opasc 4 razy... pierwszy jak na ekranie pojawia sie samolot, po nim ten drugi inny od policjanki, zaraz po nim ten pierwszy inny od ciezarnej i na koniec panoramiczne ujecie wyspy z widokiem na...
no tot normalny.
a pamietam jak w jeziorze doris z marcinem dyskutowali na temat lostu. wypieki na twarzy obojga, nerwowe popijanie drinow i mowienie sobie na okragla o tym co, jak, gdzie, a te numery, a ten koles to to, a tamta laska to tamto...
jak publiczna zaserwowala powtorki myslalem ze mnie nie wezmie. a jednak... oczywiescie nie jest tak fajnie jak w 'grze o tron'.
uwaga bede reklamowal... ta ksiazka to muzyczne moloko!!! tu rozdzial konczy sie tak jak kazdy odcinek lostu - 'no jak to kurwa?'.
jak skonczylem pierwszy tom ok 3 nad ranem - nie spalem do rana bo nie mialem pod reka drugiego. byl wywiad z martinem ktory powiedzial ze inspiracja do sagi byla wojna dwoch róż - ehh... ablsolutne wow nad wowy.

oraz:
procz tego co sie bedzie dzialo dalej w loscie a przedewszystkim co sie stanie z ayra - ktora ma naprawde przejebane ale sobie laska radzi tak ze fanem jej wielkim zostalem, lady cathelyn ktora jaja ma wieksze niz caly ten pieprzony rod lannisterow z jammiem na czele, jonem ktory na murze wymiata, krolowa cersei - suka gorsza niz merryl ubierajaca sie u prady, zainteresowal mnie tez przeokrutnie prison break. kiedy w polsce bedzie nie wiem. ale czuje ze bedzie mi sie cholernie podobal...
oraz2:
hit na ten tydzien (nie slyszalem tego wszczesniej hmmm...):


le tigre - deceptacon

Friday, October 13, 2006

ja bym tego zwiazkiem nie nazwal. okreslil bym to bardziej jako ukad, porozumienie, no nawet na upartego wyjechalbym z gentlemen's agreement tyle ze to 'gentlemen' do mnie ani do niego nie pasuje.
od miesiecy paru spotykamy sie wiec w celu... juz nie latam, sie nie kurwie, morala tez juz dlugo nie mialem - dla mnie bomba.
jest tylko jeden problem... on tego ukladem czy tez porozumieniem nie nazwie. no nawet na upartego z gentlemen's agreemet nie wyjedzie... dla niego to normalny, 100%, pelnotlusty zwiazek...

Uffie – Pop The Glock (Ed Banger)