zauwazylem jak juz spadal. chyba sam skoczyl. nie krzyczal, z nogami do przodu. a potem uderzenie o chodnik i ten nijaki plask - tak glosny ze przebil sie przez wszystko to co dzieje sie na skrzyzowaniu marszalkowskiej ze swietokrzyskÄ… o 17:20 kazdego dnia.
20 metrow ode mnie.
smierc na miejscu.
:(
Tuesday, June 26, 2007
Monday, June 25, 2007
the wind will carry us...
nie moge sie od tego uwolnic... chyba otworzy mi DND2. noir desir "le vent nous portera".
a jutro antony.
Saturday, June 23, 2007
niezobowiazujaca noc w miescie zakonczona dluuuuuuuuuugim sniadaniem.
pozniej pierwszy @, telefon, gadka szmatka, meeting, i we wtorek idziemy na antonego.
bosz... randka przed ktora łapie stresa. yes! yes! yes! ;]
bonusem bedzie, bez watpienia radosna dla wszystkich wiadomosc, ze "miasto ktorego nie ma" powoli zaczyna naprawde znikac (wreszcie kurwa) - a ostatni @ spotkal sie z moja calkowita, totalna, emocjonalna ignorancja.
fajnie nie?
pozniej pierwszy @, telefon, gadka szmatka, meeting, i we wtorek idziemy na antonego.
bosz... randka przed ktora łapie stresa. yes! yes! yes! ;]
bonusem bedzie, bez watpienia radosna dla wszystkich wiadomosc, ze "miasto ktorego nie ma" powoli zaczyna naprawde znikac (wreszcie kurwa) - a ostatni @ spotkal sie z moja calkowita, totalna, emocjonalna ignorancja.
fajnie nie?
Monday, June 11, 2007
Subscribe to:
Posts (Atom)